Radziechów pokonany.
W dniu wczorajszym zmierzyliśmy się z drużyną Radziechowianki Radziechów. Był to pierwszy mecz "domowy" nowego sezonu. Kadra zespołu w dalszym ciągu jest daleka od optymalnej. Wszystko przez urlopy i niestety kontuzje które zawodnicy odnieśli tuż przed rozpoczęciem rozgrywek.
Trener Małysa posłał do boju następujących zawodników:
Sobolski - Podolski, Strojewski, Balicki- Jóźwiak, Czupryk, Ciliński M, Huk M, Tokarczyk - Gąska, Stasiuk
Od początku spotkania Błękitni stwarzali sobie sytuację za sytuacją, Po 20 minutach nasz zespół powinien prowadzić już przynajmniej 3:0. Dogodnych sytuacji do zdobycia bramki nie wykorzystali jednak Huk, Gąska oraz Stasiuk.
Nasi zawodnicy nie zrażając się zmarnowanymi sytuacjami w końcu przeprowadzili akcję która zakończyła się zdobyciem gola. Mariusz Huk popędził z piłką, ograł 4 rywali i "wyłożył" ją Gąsce któremu pozostało tylko umieszczenie jej w siatce.
Stracony gol wyraźnie podziałał na zawodników Radziechowianki. Tuż przed przerwą mogli zdobyć nie jedną a dwie bramki. Na szczęście dla nas przy pierwszej sytuacji dobrze interweniował Sobolski natomiast przy drugiej napastnik nie trafił czysto w piłkę. Pierwsza połowa kończy się wynikiem 1:0.
W drugiej połowie przyjezdni rzucili się do odrabiania strat. Podczas gdy nasi piłkarze myślami byli jeszcze w szatni, Radziechów rozkręcał się z sekundy na sekundę. Determinacja przyniosła spodziewane efekty. Goście strzelają bramkę wyrównującą by po krótkiej chwili wyjść na prowadzenie. Trener Małysa widząc co się dzieje zdecydował się na przeprowadzenie 3 zmian. Na boisku pojawili się Drozd, Ciliński Bartłomiej oraz sam Małysa. I to właśnie on w 78 minucie zdobył bramkę po zamieszaniu w polu karnym. Końcowe minuty były pełne walki o każdy centymetr boiska. Gdy już wszyscy kibice byli pewni, że to spotkanie zakończy się podziałem punktów solową akcję przeprowadził Gąska i na 5 minut przed końcem wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Niedługo potem rozbrzmiał końcowy gwizdek sędziego.
Trener Małysa po meczu:
"Rozegraliśmy dziwny mecz. W pierwszej połowie po 20-30 minutach powinniśmy ustawić sobie to spotkanie pod siebie strzelając bramki z dogodnych sytuacji. Niestety nasz brak skuteczności był porażający. W drugiej połowie nie byliśmy tą samą drużyną co w pierwszych 45 minutach. Wydaje mi się, że moi zawodnicy byli przekonani o kolejnych sytuacjach podbramkowych. Radziechów natomiast wykazał więcej chęci i brutalnie zweryfikował nasze podejście. Wykorzystali swoje sytuacje i byli o krok od wywiezienia 3 pkt. Na szczęście w moim zespole są zawodnicy którzy zawsze walczą do końca i zostawiają zdrowie na boisku. To wystarczyło żeby ostatecznie przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Zwycięstwo co prawda nieco szczęśliwe ale wygranych się nie sądzi."
Komentarze